Lekka konfekcja na dzień i na noc

sobota, 24 stycznia 2015

Co kryje się w naszych ubraniach?

Wiele pisałam już na temat jakości odzieży, która jest powszechnie dostępna w dużych galeriach handlowych, ale też na stronach zrzeszających młode rodzime marki. Stawiałam nacisk na skład surowcowy i apelowałam o sprawdzanie metek, aby uświadomić Was jak istotne jest to nie tylko z powodów zdrowotnych, ale też finansowych. Tym razem przychodzę do Was z czymś, co właściwie powinno znaleźć się na początku mojego bloga. Co właściwie kryje się pod nazwą poszczególnych włókien? 

Powyżej zamieściłam tablicę przedstawiającą podział włókien, które najczęściej możemy zobaczyć na metkach. Podstawowe rozróżnienie włókien opiera się na ich pochodzeniu. Stąd mamy te naturalne, pozyskiwane bezpośrednio z przyrody oraz chemiczne, wytwarzane przez człowieka z określonych substancji chemicznych. Dressing bazuje tylko na pierwszych trzech kolumnach. A dlaczego?  


W grupie włókien naturalnych możemy wyodrębnić te pochodzenia roślinnego oraz te, które pochodzą od zwierząt. Łatwo się domyślić czym się różnią. Otóż do pierwszej podgrupy zaliczają się włókna, które wydobyto z roślin. Najsłynniejsza jest oczywiście bawełna i len, ale są to także: bambus, algi, konopie, pokrzywa.
W przypadku bawełny wykorzystywana jest otoczka nasion. Jest zbierana, przetwarzana na przędzę, a potem tkana lub dziana, tworząc piękne tkaniny lub dzianiny.

Ten biały "puszek" to właśnie surowiec dla materiałów bawełnianych. 
Inaczej jest z lnem. Tutaj wykorzystuje się łodygę tej roślinki, która poddawana jest licznym zabiegom zanim przeistoczy się w przędzę lnianą. Koszt obróbki lnu jest dość wysoki, stąd ceny lnu są takie, a nie inne. 
Źródło pochodzenia głównie letnich kreacji uszytych z lnu. 
Do drugiej podgrupy zaliczają się włókna pochodzące od zwierząt. Najbardziej znana jest wełna, czyli okrywa włosowa zwierząt. Jest ona przycinana lub wyczesywana, a po kilku zabiegach staje się przędzą włókienniczą i trafia do ciepłych wyrobów. Nie chodzi tu tylko o wełnę owczą, ale także kozią (moher, kaszmir), króliczą (angora), wielbłądzią (kamel). z lamy (alpaka).









Drugi z kolei jest jedwab, a to w jaki sposób powstaje to niesamowita historia. Otóż za wszystkim stoi owad - jedwabink. Gąsiennica jedwabnika w pewnym stadium swojego rozowju buduje kokon z niezwykle cienkiutkich i delikatnych włókien, przypominających pajęczynę. To właśnie ona jest zbierana i stanowi surowiec do produkcji tej pięknej tkaniny. 


W drugiej grupie włókien widocznej na tablicy są włókna chemiczne, czyli te, które są dziełem człowieka i efektem reakcji chemicznych. Dochodzi tutaj najczęściej do mylenia włókien sztucznych i syntetycznych, traktowanych jako synonimy. A to duży błąd!!! Różnica tkwi w tym, z czego są one produkowane. Otóż sztuczne włókna produkowane są z celulozy, a więc z surowca pochodzącego z przyrody (drzewa), a syntetyczne z substancji chemicznych. Najbardziej rozpowszechnionym włóknem sztucznym jest wiskoza. Jak wspomniałam wyżej, często "oskarżana" jest ona o bycie syntetykiem. Tymczasem zbudowna jest z białka roślinnego (celulozy) i łączy w sobie zalety bawełny (wchłania pot, przepuszcza powietrze) i jedwabiu (jest ultra miękka i gładka w dotyku). Dlatego Dressing bardzo chętnie po nią sięga, zwłaszcza w porze wiosenno-letniej.



Najgorszym surowcem do produkcji odzieży jest włókno syntetyczne. Powstaje ono w laboratoriach z różnego rodzaju substancji chemicznych. Taka metoda pozwala na szybsze i tańsze wyprodukowanie ogromnej ilości przędzy, dlatego to właśnie po te materiały najchętniej sięgają duże firmy. Najłatwiej natrafić na poliester, czyli tereftalan etylenu otrzymywany z ropy naftowej! Drugi w kolejności jest poliamid, czyli płączenie ropy naftowej ze smołą pogazową. Najczęstszy składnik sweterków, akryl, powstaje z akrylonitrylu używanego także do produkcji kauczuków. W odzieży syntetycznej znajdziemy cała tablicę Mendelejewa! 




Tak więc sprawa wygląda. Od was zależy, co na siebie założycie, pamiętajcie jednak, że 75% substancji zawartych w odzieży przenika do Waszego organizmu. Czy bycie "modnym" jest warte Waszego zdrowia i komfortu? Zachęcam do przemyślenia :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz